Przez kilka dni byłem wyłączony, bo Mucha miała operację, a więc jednak nie
mogłem tego pięknego czasu spędzić śpiąc pod drzewem w naszych Pomorskich
lasach... Ale psia miłość nie ma sobie równej!
Loading Image...
Proponowałem zakończenie tamtej dysputy na grupie, bo był to raczej dialog;
poza tym już i tak mam opinię ?etatowego rewizjonisty? z upodobaniem
podważającego sens posługiwania się stopniami utlenienia. Oj, jak chemicy
nie lubią takiego podważania! Ale skoro są chętni, to jeszcze kilka uwag.
Rzeczywiście, ja także stosuję na co dzień typowe procedury chemiczne, które
w 99% są skuteczne. Ale nigdy nie mam pewności 100%, że otrzymałem wszystkie
rozwiązania (lub na pewno problem jest nierozwiązywalny). Moja intuicje z
PRAWIE całkowitą pewnością podpowiada mi przypadki, w których włącza się
czerwone światełko. To trochę tak, jak przy otwieraniu skrzynki mailowej:
niektóre listy są ?podejrzane? już na pierwszy rzut oka. To są np. wszystkie
reakcje z H2O2, a w szczególności reakcje H2O2 z utleniaczami. Jeśli mam
jakikolwiek cień podejrzenia, to natychmiast stosuję pocedurę algebraiczną,
jako skuteczną w 100% (ja nawet twierdzę, że ponad 100%!). Oczywiście:
jestem tak leniwy, że czasem poprzestaję na stwierdzeniu, że mam mniej
równań, niż niewiadomych; tylko dla ciekawości stosuję program komputerowy.
Dla mnie również kiedyś było wstrząsem, że ta abstrakcyjna numeryczna
procedura daje tak rozległe praktyczne sugestie chemiczne. Żeby nie było
wątpliwości: to nie ja odkryłem sens stosowania metody macierzowej w tej
dziedzinie. W omawianym opracowaniu pokornie cytuję kilka artykułów w
JChemEduc. Przyznam się, że kiedyś osłupiałam czytając krótką wzmiankę, że
podczas metody laboratoryjnego otrzymywania gazowego tlenu z KMnO4 i H2O2
ilość tlenu zależy od sekwencji mieszania roztworów: podczas dodawania KMnO4
do H2O2 powstaje MNIEJ tlenu niż podczas wkraplania H2O2 do KMnO4! A różnica
zależy jeszcze m.in. od sposobu mieszania. Dopiero kilka lat później
chemiczne wyjaśnienie podsunęła mi procedura algebraiczna. Wtedy mnie
olśniło: przecież gdybym był bardziej błyskotliwym chemikiem, powinienem sam
się tego wcześniej domyślić! Ale nie byłem; a na pocieszenie sprawdziłem, że
nikt z moich starszych stażem kolegów-dydaktyków też na to nie wpadł i byli
tym bardzo zaskoczeni. O dziwo, wzmiankę o tej nadspodziewnie zawiłej
reakcji znalazłem przypadkowo na wieży na rynku w Złotoryi (w tamtejszym
Muzeum znalazłem przedwojenny tom ?Roczników Chemji?).
Korzystając z okazji: Drodzy Chemicy! Macie pod ręką najwspanialsze źródło
informacji chemicznej: różnorodny, wspaniale i ?z jajami? żywo redagowany
miesięcznik. Żadnych tam Sympozjów Międzynarodowych: ?Analiza Sensu
Znaczeniowego Treści Pojęciowych W Programach Nauczania Chemii? (to miała
być złośliwość pod adresem naszych P.T. Dydaktyków lubujących się w takim
dostojnym bełkocie). Prawie gotowe materiały do wykładów na wszelkie
chemiczne tematy, opisy kapitalnych (!) doświadczeń, historia chemii,
ciekawostki, chemia na codzień, zaskakujące paradoksy, błędy dydaktyczne,
przeglądy metod. Coś znakomitego! Każdy stażysta chemik powinien zrobić to,
co ja - wiele lat temu. W ciągu ok. 2 lat nosiłem do domu na
sobotę/niedzielę kolejne oprawione stare tomy i robiłem z nich indeks
rzeczy, które mogą mnie zainteresować w przyszłości (nie takie to proste być
dla siebie samego wróżbitą). Cóż: teraz już nikt nie wie co to takiego
stażysta-chemik: dydaktykiem zostają ludzie mniej więcej w 50% z przypadku.
Skoro Doktoranci mogą ?z marszu? prowadzić każde zajęcia... No, dosyć, bo
mnie nagła krew zaleje; właśnie awanturuję się o to ze swoimi władzami i
skończy się to dla mnie chyba Komisją Dyscyplinarną!
No i w jednym z artykułów znalazłem tam jeszcze jeden przykład zastosowania
macierzy. Problem następujący: mamy 5 reagentów (nie rozstrzygajmy na razie
czy to substraty czy produkty): CH4 H2 CO CO2 H2O. Należy napisać
WSZYSTKIE proste równania reakcji w których biorą udział te reagenty (w
równaniu mogą brać udział niekoniecznie wszystkie z tego spisu. Po
algebraicznemu: przy tych, które nie biorą, współczynnik równy jest zero).
Zachęcam do popróbowania ?na chybił-trafił?. Pierwsze 2-3 równania
napiszecie natychmiast, czwarte po pewnym namyśle, nad piątym posiedzicie
dłużej - ale czy kiedykolwiek będziecie mieli pewność, że napisaliście
WSZYSTKIE?. A jeśli reagentów byłoby 6 lub więcej? Aby nie dręczyć dłużej
podpowiadam, że rachunek macierzowy określa precyzyjne, że tych równań jest
dokładnie sześć. Teraz je na pewno napiszecie. A jeśli będzie problem, to
wiecie gdzie szukać podpowiedzi. Czuję, że Piotrowi powinienem podesłać ten
artykuł...
Biedny Piotr Wyderski! Będąc nie-chemikiem przekopywał się przez tamten mój
długi wywód, w 2/3 chemiczny. I cały czas zadawał sobie pytanie: po co ci
chemicy tak sobie utrudniają życie? Algebra daje przecież natychmiast (no,
prawie natychmiast...) odpowiedź. I pewnie ugruntował sobie nienajciekawszą
opinię o chemikach. Musiałem trochę jej bronić sugestią, że procedury
chemiczne związane są z systematyką właściwości substancji. Niestety, nie do
końca tak jest - i nie do końca sam w to wierzę... A to dla matematyka jest
nie do przyjęcia.
No i zupełnie na zakończenie apel: piszcie równanie połówkowe BEZ stopni
utlenienia! (w jednym z poprzednich listów tamtej serii znalazłem doskonały
przykład uwikłania się w błędy oraz pomieszanie pojęć, ale nie chciałem już
go wytykać. Dotyczyło to oczywiście nadtlenku wodoru). Po pierwsze: tak jest
przecież znacznie łatwiej (tylko piszcie w prawidłowej kolejności!). Po
drugie: nie tylko prawie nic nie trzeba wiedzieć przedtem, ale wiele
właściwości pojawia się automatycznie, jako rezultat takiej procedury
(możnaby ją nazwać: ?algebraiczna na palcach?). Naprawdę! A że Was uczono
inaczej? No, cóż...
?i obaczył się być omylonym od mędrców? - jak mówi Pismo.
tomasz pluciński